poniedziałek, 17 grudnia 2012

niedziela, 16 grudnia 2012

Medal Of Honor Warfighter Singleplayer


     Jako iż skończyłem wczoraj serię z najnowszym Medalem, czas podsumować go jakoś i ocenić.
Grę ukończyłem w 4 godziny i 30 minut na poziomie trudności Normal. Jak na fps to moim zdaniem mało, jednak najbardziej smuci mnie to, że twórcy opowiadali, że rozgrywka będzie długa i podzielona na sporą liczbę misji, a tak naprawdę było ich 11 czy tam 12.

   Jeżeli oczekiwaliście od Danger Close kreatywnego podejścia do akcji w grze, Medal of Honor: Warfighter może Was srogo rozczarować. Produkcja ta już na samym początku zrywa z realizmem i daje się ponieść efektownej rozwałce w konwencji „corridor-shootera” opatrzonego tysiącami skryptów.


  Niestety ale już drugi raz pod rząd Medal to tak naprawdę przerośnięcie formy nad treścią. Tyle kampań reklamowych, specjalni żołnierze tworzący grę, GROM, to wszystko pachniało dobrze a wyszło jak zawsze słabo lub przeciętnie. Czekam na grę, która pokazałaby mi realizm i dramatyzm misji jednostek specjalnych, naprawdę. Autentyczność miała być kluczową cechą „Warfightera”, który miał stać w kontrze do postrzelonych akcji spod znaku Call of Duty. Myślałem, że Danger Close pokaże Activision, że ciągłe podnoszenie tempa akcji i ilości eksplozji, nie jest jedyną drogą dla militarnych FPS-ów. Że można to zrobić inaczej, sprytniej, po prostu ciekawiej.




  Cała rozgrywka to tak naprawdę przechodzenie z jednego punktu gdzie jest x wrogów do kolejnego punktu gdzie jest x wrogów. To wszystko po kilku misjach staje się nużące i po prostu wkurzające, gdy widzisz, że na twoim ekranie monitora nic się nie zmienia.

  Jedynymi plusami i jakimiś fajnymi rzeczami w tej grze to sekwencje samochodowe  gdzie musimy prowadzić samochód bez jakichkolwiek skryptów i to na dodatek z kokpitu to wygląda naprawdę bardzo dobrze i śmiem rzecz, że są to najlepsze misje w tej grze. Drugą rzeczą jest niewielka ale zawsze inicjatywa GROM'u w grze. Nie wiem jak wy ale ja ucieszyłem się widząc Polskiego gromowca ściskającego dłoń z Voodoo jak ze starym kompanem z wojska. Widać, że twórcy pokazali, że nie są obojętni Polsce.



„Warfighter” to gra, którą polecam wam ominąć. Nie dlatego, że jest taka sama jak inne strzelaniny, ale dlatego, że jest od nich gorsza. Jest nudna i nijaka - pozbawiona elementu, który by ją zdefiniował.

Ocena: 4/10



INFORMACYJNIE (#1) - Przegląd tygodnia, Mój Blog, Polecanie kanałów



INFORMACYJNIE (#1) - Przegląd tygodnia, Mój Blog, Polecanie kanałów


Recenzja Battlefield 3: Aftermath

Recenzja

   Aftermath ( Dogrywka ) to już czwarty dodatek do pola bitwy. Tym razem twórcy przenoszą nas na zniszczone przez trzęsienie ziemi lokacje w Teheranie. Czy po zbyt przereklamowanym Armored Kill, aftermath da sobie radę i zostanie okrzyknięty dobrym dodatkiem, który nie tylko zapycha czas ale daje dużo fun'u? Tak naprawdę to wszystko wygląda po raz kolejny tak nijako..

  Akcja rozgrywa się w powojennym, irańskim Teheranie, który nawiedziły dodatkowo silne wstrząsy sejsmiczne. Co jakiś czas nadal odczuwamy je podczas rozgrywki. Ten kluczowy zabieg, który być może miał dodać zabawie dreszczyku emocji, okazuje się po prostu szkodnikiem. Rzeczywiście, trzęsienia ziemi potrafią utrudnić i uprzykrzyć celowanie, a strzał w głowę z kilometra, gdzie liczy się każdy szczegół staje się tytanicznym wyzwaniem. Całość jednak nie ma za grosz klimatu. Taki jest właśnie „Aftermath” - wszystkie wprowadzone nowości trudno ocenić inaczej, niż jako mocno przeciętne.


 
W dodatku dostajemy 4 nowe mapy, 2 nowe pojazdy, kilka nowych nieśmiertelników no i nową zdecydowanie inną od wszystkich broń, czyli Kuszę. To prawda, że doświadczony gracz, który wyczuje sprzęt, może siać przy jej pomocy spustoszenie. Musi jednak znaleźć odpowiednie miejsca do strzelania z ukrycia (popularne „kampienie”), a tych na mapach „Aftermath” nie jest zbyt wiele. Ponadto wielbiciel kuszy musi mieć stalowe nerwy. Nie jest to szybka broń, a jej główną zaletą - dzięki której sprawia lepsze wrażenie od najsłabszych snajperek - jest ciche działanie.



Kusza Battlefield 3


Co do samych map, na których dano nam zagrać, to najlepiej przypadły mi do gustu "Epicenter" i "Azadi Place", podobne zdanie mają chyba pozostali gracze, ponieważ na serwerach najczęściej widzę właśnie te dwa tytuły.

"Epicenter" jest chyba najbardziej dopracowana. Odnalazłem tu mnóstwo zakamarków, w których przy odpowiednim kamuflażu ciężko było mnie zauważyć. Dzięki dość sporej otwartości terenu w centrum mapy, łatwo wykonuje się zasadzki. Do każdej większej lokacji prowadzą różne drogi - szkoda tylko, że nie ma zbyt dużo miejsca dla pojazdów, w tym nowego, opancerzonego w chałupniczy sposób busa.




Mapa Battlefield 3: Aftermath "Epicenter"


Azadi Palace przypomina z kolei połączenie rewelacyjnych map - Gulf of Oman i wielopłaszczyznowej Sharqi Peninsula z drugiej części Battlefielda (oraz dodatku „Back to Karkand”). Jest to również mapa bardziej „skompresowana”, choć nie tak duszna jak lokacje z „Close Quarters”. Jest tu też najmniej irytujących detali w postaci wystających, niewidocznych i blokujących poruszanie się przedmiotów. A to niestety jeden z największych grzechów wszystkich nowych map w „Aftermath”. W rozgrywce o takim tempie jest to niedopuszczalne.



Mapa Battlefield 3: Aftermath "Azadi Palace"


Jeśli chodzi o nowe tryby gry to wybieram Scavanger czyli Szwabrownik, może nie jest to jakaś wielka nowość ale zawsze coś. Startujemy tylko z pistoletem i granatem, przejmujemy bazy tak samo jak na zwykłym conqueście ale żeby zdobyć lepszą broń musimy szukać jej na mapie, która jest rozsiana w różnych miejscach.

W DLC po raz kolejny nie poprawiono problem z idiotycznymi respawnami, które czasami potrafią nas postawić tuż obok przeciwnika co jest irytujące i przyprawia o soczysty facepalm. Często daje też o sobie znać niedopracowanie lokacji pod kątem technicznym. Kilkukrotnie zauważyłem przeciwników wtopionych w ziemię tak mocno, że wystawała im tylko głowa. Nie jest to spowodowane cheatami, z którymi zresztą studio DICE walczy wciąż niewystarczająco skutecznie. W poprzednich dodatkach i podstawowej wersji gry takich cyrków nie zauważyłem.

Ogólnie cały dodatek jest po prostu taki nijaki, chociaż dla fanów BF3 nie zaszkodzi zasmakowania nowych mapek i nowych trybów co pozwoli nam znowu przesiedzieć te następne godziny w BF3.


Ocena: 7/10